poniedziałek, 29 grudnia 2014

CHALLENGE JAR

Święta, święta i po świętach :(
Ale jeszcze Sylwester i Nowy Rok przed nami- kolejne powody do świętowania :)

I właśnie ten nowy 2015 rok mnie najbardziej zastanawia. Hucznie zaczęty imprezą w gronie przyjaciół, a potem co? Wiele marzeń, planów, postanowień... Które z  nich uda się spełnić, a które będę odwlekać do następnego roku (i następnego, i następnego...)?

Tym razem zdecydowałam się nie robić zwykłej listy postanowień. Trochę siebie znam i wiem, że kilka dni wytrzymam, a potem zakoś się to rozlezie i nici z całorocznych planów. Doszłam do wniosku, że lepiej będzie tę masę postanowień jakoś podzielić (wszystkich swoich wad za jednym zamachem nie wyplenię). Wprowadzanie nowego dobrego nawyku raz na tydzień ma większe szanse na powodzenie. Tak powstał pomysł na mój "2015 week challenge jar"- słoik pełen postanowień. Początkowo miało być ich tam 52- tyle ile tygodni w roku. Jednak kiedy usiadłam nad kartką i zaczęłam zapisywać co chciałabym zrobić w przyszłym roku to szybko okazało się, że pierwotny limit został przekroczony. Ostatecznie uzbierało się ponad 100 postanowień, ale wcale mi to nie przeszkadza. Albo uda mi się je zrealizować w trybie przyspieszonym, albo przejdą na następny rok (wolałabym pierwszą wersję). Ogrom tych postanowień uświadomił mi jednak jak absurdalne byłoby zakładanie, że od pierwszego stycznia wprowadzam do mojego życia wszystkie te postanowienia jednocześnie i cokolwiek z tego pozostanie ze mną na dłużej niż kilka dni (100 nowych czynności do wykonywania codziennie mogłoby się udać jedynie gdyby doba była dwa razy dłuższa- w innym wypadku jest to po prostu niemożliwe).




Założenie jest proste: co tydzień w niedzielę około godziny 18 (kiedy już zaczynam intensywnie myśleć o tym co mnie czeka w przyszłym tygodniu) losuję jedną karteczkę (w trybie przyspieszonym wyciągam jeszcze jedną w środę, ale postanowienia wykonuję oba- nakładają się w kanonie). Na wykonanie zapisanego na niej postanowienia mam tydzień (najlepiej gdyby udało mi się daną czynność wykonywać codziennie, ale jednorazowe wykonanie zadania również będzie satysfakcjonujące). Ideałem byłoby gdyby udało mi się wprowadzić daną czynność do mojego życia jako nawyk i będę do tego dążyć, ale nie będę się zamartwiać (i wpadać w depresję jak to było przy postanowieniach całorocznych) jeśli mi się to nie uda.


Postanowienia są bardzo różne- są takie, które będą dla mnie dużym wyzwaniem (nie jeść nic słodkiego- a jestem uzależniona od słodkości), ale i takie które, będą dla mnie przyjemnością (obejrzeć film, który od dawna chciałam zobaczyć), niektóre planowałam z myślą o innych (podarować komuś prezent- niespodziankę), a inne z myślą o sobie (zrobić sobie maseczkę), część z nich mogę wykonać samodzielnie (nauczyć się całego tekstu ulubionej piosenki), a do części potrzebuję współpracy innych osób (spotkać się ze znajomymi), niektóre zajmą mi tylko chwilę (uśmiechnąć się do kogoś nieznajomego), a na inne muszę poświecić więcej czasu (zrobić przegląd w szafie). Poniżej jeszcze kilka karteczek z postanowieniami, a pozostałe niech zostaną moją słodka tajemnicą ;)
















Życzę wszystkim wytrwałości w postanowieniach noworocznych i satysfakcji z doskonalenia siebie :) Wszystkiego najlepszego w 2015 roku!!!

środa, 10 grudnia 2014

Pokrowiec na laptopa

 No to zdaje się, że pora na pierwszy projekt hand-made. Jest to pokrowiec na laptopa.

 Po zakupieniu wymarzonego notebooka o średnicy 13,3 cala spędziłam parę dni na poszukiwaniu "ubranka" dla niego. Okazało się to niełatwym zadaniem. Po pierwsze nie lubię kupować przez Internet (chyba, że dany produkt już dobrze znam). Zawsze wolę coś sprawdzić osobiście- zobaczyć, przymierzyć, dotknąć. Chociaż chętnie przejrzę ofertę w Internecie, by zorientować się co jest na rynku, jakie ceny itp. Przejrzawszy kilka stron wiedziałam już, ze szukam niedrogiego, miękkiego etui, niezbyt wymyślnego (bo takie droższe), po prostu czegoś co pozwoli mi włożyć lapka do torby i nie martwić się, że zaraz się połamie, obtłucze  czy jakakolwiek inna krzywda mu się stanie. Absolutnie nie chciałam torby na laptopa (takiej twardej, ciężkiej, z rączkami, kieszeniami i zajmującej mnóóóstwo miejsca), tylko sam pokrowiec. Z takim postanowieniem wybrałam się do Arkadii- świątyni konsumpcji, w której rzekomo jest wszystko. Po kilkugodzinnych poszukiwaniach okazało się, że jednak wszystkiego tam nie ma, a mianowicie brakuje jakiegokolwiek pokrowca na 13,3-calowego laptopa. Dość już zdenerwowana postanowiłam zajrzeć jeszcze do jednego sklepu, w którym to wszelakie sprzęty komputerowe powinny się znaleźć. Oczywiście po wejściu dość szybko okazało się, że mogę porzucić nadzieję, że ubiorę w coś mojego laptopa. Pokrowce są, ale nie trzynastki :( Tak więc do domu wróciłam z silnym postanowieniem stworzenia etui własnoręcznie. Efekt jest taki:






A teraz konkretniej jak to powstało.

Nie wiedziałam do końca jak się do tego zabrać. Wiedziałam, że potrzebuję jakiejś pianki albo czegoś do wypełnienia, aby rzeczywiście pełniło to funkcję ochronną dla laptopa. Myślałam o filcu lub piance (takiej jaką daje się dzieciom do wycinania i ozdabiania). Miałam nadzieję, że znajdę to w papierniczym albo pasmanterii. Jednak moim celem na następny dzień był sklep Seven Sisters Fabrics, w którym planowałam już od dawna upolować jakiś prześliczny materiał. Wszystkie tkaniny tam są przepiękne, jednaj musiałam zdecydować się tylko na jeden :( Wybrałam motylki :D Następnie w papierniczym obok zaopatrzyłam się w piankę i filc, który był niestety bardzo cieniutki. Zbierając się już do domu postanowiłam jednak zajrzeć do sklepu typu "wszystko po 5zł". Znalazłam tam matę do suszenia naczyń. Była to cienka gąbka obszyta mikrofibrą o wymiarach jeśli się nie mylę 50x40 cm. Było to dokładnie to czego szukałam :)



W domu zabrałam się do roboty. Matę złożyłam na dwa i zszyłam boki. Następnie wymierzyłam odpowiednią ilość materiału i zszyłam go tak, aby powstała taka saszetka, by zmieściła się tam "suszarka". Chciałam mieć jeszcze klapkę, by zamykać pokrowiec na guziki (też kupione w Seven Sisters Fabrics). Do zrobienia jej posłużyłam się kupioną uprzednio pianką. Tym razem już nic nie zszywałam, ale posłużyłam się klejem, łącząc piankę z tkaniną. Na koniec pozostało tylko przyszyć guziki i zrobić pętelki ze wstążek. I gotowe! :)